• Slide5.jpg
  • Slide4.jpg
  • Slide3.jpg
  • Slide2.jpg
  • Slide1.jpg

Logowanie

„Nie wolno szarpać naszej narodowej godności! Jesteśmy bliscy krewni Kazimierza i Maksymiliana, i Męczenników Dachau, i Męczenników Katynia”. Abp K. Majdański, Ojczyzna jest Matką, Łomianki 2005, s. 44.

Spis treści

 II. Antyrodzicielski bunt przeciw Bogu życia

1. Jakie są źródła buntu przeciw Bogu? Skąd bierze się lęk przed nowym człowiekiem, którego On pragnie stworzyć, by obdarzyć go swoją miłością, powołać do miłości i uczynić z niego niezastąpiony dar dla innych? W każdym dziecku jest obraz Boży. Kto dziecka nie chce? Kto inspiruje przeciw niemu lęk?

Bożemu zamysłowi sprzeciwia się od początku szatan. To on rzuca człowiekowi jako pokusę najpotworniejsze kłamstwo: „Na pewno nie pomrzecie” (Rdz 3, 4). Tymczasem człowieka nikt i nic nie zastąpi ani w istnieniu, ani w oddawaniu chwały Bogu Najwyższemu.

Szatan skłamał, a człowiek mu uwierzył. Wtedy to Pan Bóg powiedział do kusiciela: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę” (Rdz 3, 15). To wyrok Boga nieodwołalny.

Skąd więc wzięła się śmierć?

„Śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących. (...) Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka, uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą” (Mdr 1, 13; 2, 23-24). To szatan jest twórcą cywilizacji śmierci i zagarnia w jej sieci kuszonego przez siebie człowieka.

Nie może dosięgnąć Boga, ale uderza w człowieka, który jest Jego obrazem. Kusi do grzechu, w tym także do zamachu na życie drugiego człowieka. Pan Bóg zaś przypomina zagubionemu człowiekowi to prawo, które wpisał w jego serce – daje swoje Przykazania. Bezwarunkowo chroni ludzkie życie, powtarzając od początku i na wieki: „Nie zabijaj!” (Wj 20, 13).

2. Współczesny bunt przeciw Bogu i Jego przykazaniom w odniesieniu do małżeństwa i rodziny, jest najpotężniejszy i najbardziej groźny w dotychczasowych dziejach ludzkości. Kwestionuje zarówno nierozerwalność małżeństwa, jak i jego ukierunkowanie na rodzicielstwo. A nawet zaprzecza, że małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety. Wprowadza także manipulacje genetyczne i próby „wyprodukowania” człowieka.

Można by nawet zapytać: Co z prawdy Bożej o rodzinie nie zostało jeszcze zanegowane?

Człowiek powołany do miłości, sprowadzany jest na bezdroża egoizmu. Pokusa podsuwa mu wizję nieograniczonej swobody myślenia i działania, nazywając to wolnością. Zwodzi mężczyznę pragnieniem, by egoistycznie mieć, nie dzieląc się z innymi. Kobietę zwodzi tak zwaną „wolnością” od jej największego przywileju, jakim jest macierzyństwo i radość zbudowania wraz z mężem ogniska domowego. Podobnie jak w raju, pokusa chętnie roztacza przed niewiastą fałszywą wizję promocji, zwanej „samorealizacją” – daleko od domu i od macierzyństwa. I tak oboje – i mężczyzna, i niewiasta – stają się ofiarami tego egoizmu, który odczują boleśnie, kiedy nadejdzie starość i samotność.

Podobnie egoistyczne i konsumpcyjne perspektywy roztacza się dziś dość powszechnie przed młodzieżą. Nie widząc sensu życia, sięga ona chętnie po alkohol, narkotyki i rozwiązłość. Kończy zaś niekiedy życie samobójstwem.

Sygnalizowaliśmy na wstępie ten skutek buntu wobec Boga życia, jakim jest wyludnianie ziemi. Nie jest to zjawisko zupełnie nowe, choć, jak się wydaje, nigdy nie występowało na tak szeroką skalę. Ale tak zginął starożytny, potężny Rzym i tak zginęła starożytna, dumna ze swej kultury, Grecja.

Trwa obecnie w Polsce dyskusja nad przykazaniem: „Nie zabijaj!” Podobnie dzieje się w wielu innych krajach, Głosuje się więc nad tym, czy Boże przykazanie obowiązuje, a jeżeli tak, to w jakim zakresie. Skąd się to bierze? Skąd się biorą zastrzeżenia, niejasności i tworzenie wyjątków w zakresie Prawa Bożego? Dzieje się tak, bo człowiek własny autorytet postawił ponad autorytetem Boga. I tak mając usta pełne słów o „demokracji” i wyznając hasła Rewolucji Francuskiej: „Wolność, równość i braterstwo” – dzieli ludzi na tych, którzy mają prawo do życia i na tych, którzy tego prawa nie mają. Odnosi się to zwłaszcza do człowieka słabego na początku jego prenatalnego życia i do człowieka słabego, bo wyczerpanego już trudami życia, starego i schorowanego.

Kto tak ludzkość sklasyfikował? – Człowiek, zabezpieczony swoją sprawnością fizyczną oraz swoimi wpływami społecznymi i politycznymi, a także swoją majętnością.

3. Bunt człowieka, nie mniej powszechny, niż w dziedzinie zabijania, odnosi się do antyrodzicielskiej zasadzki ze strony rodziców, obmyślających na różne sposoby, jak człowieka w ogóle nie dopuścić do życia. Zabiera tu głos współczesny hedonizm i konsumpcjonizm, bardzo dla człowieka niegościnny. Ten bunt antyrodzicielski osiągnął w naszych czasach także swoje apogeum. To właśnie dlatego zaludniona dotąd ziemia wyludnia się.

Wolno więc pytać: Czy współcześnie kobieta wierzy w swoje powołanie do macierzyństwa? Czy współczesny ojciec ceni rzeczywiście swoje ojcostwo? Czy opiekuje się matką? A może podsyca jawiącą się w niej wrogość wobec ich własnego dziecka? Czy środowisko domowe i społeczne jest gościnne dla rodzącego się człowieka?

Posłuchajmy Jana Pawła II: „Ostateczna racja takiej mentalności, to brak Boga w sercach ludzi, Boga, którego miłość jedynie jest silniejsza od wszelkich możliwych obaw świata, i tylko ona może je przezwyciężyć” (Familiaris consortio, 30).

Cywilizacja śmierci zwycięża dziś przede wszystkim na dwa sposoby:

- zabijając człowieka słabego, gdy się ma urodzić i gdy ma odejść z tego świata (grzech aborcji i eutanazji),

- czyniąc wszystko, by człowiek nie mógł zacząć żyć (grzech antykoncepcji).

O tym drugim obliczu buntu przeciw Bogu życia panuje chyba dość powszechne milczenie. Niech zostanie przerwane, bo jest niezwykle groźne.

4. Czym jest antykoncepcja? – Jest zamknięciem się na miłość i życie, zaprzeczeniem powołania małżeńskiego. Jest grzechem i wymaga głębokiego nawrócenia.

Uczył Papież Pius XI w encyklice Casti connubii: „Ktokolwiek użyje małżeństwa w ten sposób, że akt małżeński, przez zastosowanie sztucznych sposobów ludzkich, pozbawia jego naturalnej siły rozrodczej, łamie prawo Boskie i prawo natury oraz obciąża sumienie swoje grzechem ciężkim”[1].

Czy o tym pamiętamy?

Utrata poczucia grzechu jest zjawiskiem groźnym. Papież Pius XII zwracał uwagę na to, że „grzechem tego wieku jest utrata poczucia grzechu”. Jan Paweł II zaś uczył: „Utrata poczucia grzechu jest jakąś formą lub owocem negacji Boga” (Reconciliatio et paenitentia, 18).

Przed czynieniem zła łatwiej powstrzymać dziś człowieka ostrzeżeniem: „To zaszkodzi twojemu zdrowiu, czy szczęściu”, niż ostrzeżeniem: „To jest grzech”. A przecież właśnie grzech wyrządza człowiekowi największe szkody, zarówno w perspektywie doczesności, jak i wieczności.

Małżeństwo zaś stosujące antykoncepcję – staje się wspólnotą egoizmu i zakłamania, nie zaś miłości, która jest całkowitym darem z siebie:

„Kiedy małżonkowie, uciekając się do środków antykoncepcyjnych, oddzielają od siebie dwa znaczenia, które Bóg Stwórca wpisał w naturę mężczyzny i kobiety i w dynamizm ich zjednoczenia płciowego, zajmują postawę «sędziów» zamysłu Bożego i «manipulują» oraz poniżają płciowość ludzką, a wraz z nią osobę własną i współmałżonka, fałszując wartość całkowitego daru z siebie. W ten sposób naturalnej «mowie», która wyraża obopólny, całkowity dar małżonków, antykoncepcja narzuca «mowę» obiektywnie sprzeczną, czyli taką, która nie wyraża całkowitego oddania się drugiemu; stąd pochodzi nie tylko czynne odrzucenie otwarcia się na życie, ale również sfałszowanie wewnętrznej prawdy miłości małżeńskiej, powołanej do całkowitego osobowego daru” (Familiaris consortio, 32).

Antykoncepcja nie buduje więc małżeńskich więzi, ale osłabia miłość. Niweczy szacunek mężczyzny dla kobiety, przed czym przestrzegał Papież Paweł VI:

„Należy również obawiać się i tego, że mężczyźni, przyzwyczaiwszy się do stosowania praktyk antykoncepcyjnych, zatracą szacunek dla kobiet i lekceważąc ich psychofizyczną równowagę, sprowadzą je do roli narzędzia, służącego zaspokajaniu swojej egoistycznej żądzy, a w konsekwencji przestaną je uważać za godne szacunku i miłości towarzyszki życia” (Humanae vitae, 17).

Trzeba też postawić pytanie: Czy postawa oparta na egoizmie pozwala dobrze wychowywać te dzieci, którym mimo wszystko dane było się począć i przyjść na świat?

Wspomnieć przy tym należy o poważnych zdrowotnych konsekwencjach stosowania niektórych środków antykoncepcyjnych, o czym mówi uczciwa medycyna. Jednakże istnieje poważniejsza argumentacja.

Antykoncepcja bywa przedstawiana jako alternatywa dla aborcji. Tymczasem oba te wykroczenia przeciw Bogu życia i przeciw człowiekowi znajdują się na tej samej linii. Antykoncepcja bywa wprost abortywna (środki wczesnoporonne)i prowadzi do aborcji:

„Twierdzi się często, że antykoncepcja, jeśli jest bezpieczna i dostępna dla wszystkich, stanowi najskuteczniejszy środek przeciw aborcji. Zarzuca się też Kościołowi katolickiemu, że w rzeczywistości sprzyja rozpowszechnieniu się przerywania ciąży, ponieważ uparcie obstaje przy swojej nauce o moralnej niegodziwości antykoncepcji. Taka argumentacja okazuje się w rzeczywistości zwodnicza. Być może wielu ludzi rzeczywiście stosuje środki antykoncepcyjne po to, aby nie narażać się później na pokusę aborcji. Jednakże antywartości wszczepione w «mentalność antykoncepcyjną», która jest czymś zupełnie odmiennym od odpowiedzialnego ojcostwa i macierzyństwa, przeżywanego w poszanowaniu pełnej prawdy aktu małżeńskiego – sprawiają, że ta właśnie pokusa staje się jeszcze silniejsza, jeżeli dojdzie do poczęcia «nie chcianego» życia. W istocie, kultura proaborcyjna jest najbardziej rozpowszechniona właśnie w środowiskach, które odrzucają nauczanie Kościoła o antykoncepcji. Z pewnością antykoncepcja i przerywanie ciąży, z moralnego punktu widzenia, to dwa zasadniczo różne rodzaje zła: jedno jest sprzeczne z pełną prawdą aktu płciowego jako właściwego wyrazu miłości małżeńskiej, drugie niszczy życie ludzkiej istoty; pierwsze sprzeciwia się cnocie czystości małżeńskiej, drugie zaś jest sprzeczne z cnotą sprawiedliwości i bezpośrednio łamie Boże przykazanie «nie zabijaj».

Mimo tej odmiennej natury i ciężaru moralnego pozostają one bardzo często w ścisłym związku, niczym owoce jednej rośliny. (...) W bardzo wielu przypadkach korzenie tych praktyk tkwią w hedonistycznej i nieodpowiedzialnej postawie wobec życia płciowego i oparte są na egoistycznej koncepcji wolności, która widzi w prokreacji przeszkodę dla pełnego rozwoju osobowości człowieka. Życie, które może się począć ze współżycia mężczyzny i kobiety, staje się zatem wrogiem, którego trzeba bezwzględnie unikać, zaś przerwanie ciąży jest jedyną możliwością w przypadku niepowodzenia antykoncepcji” (Evangelium vitae, 13).

5. A co się dzieje w naszej Ojczyźnie?

Ogłoszenie w 1968 roku encykliki Humanae vitae zostało przyjęte przez Kościół w Polsce z wdzięcznością – jako opatrznościowa pomoc. Od razu przystąpiono do promulgowania treści tej encykliki w pracy duszpasterstwa służby zdrowia, duszpasterstwa rodzin i w szerszych kręgach.

Czy prawda Humanae vitae pozostała obecna w naszym duszpasterstwie? Czy nie jest praktycznie kontestowana?

Zapytajmy ponownie: Co to znaczy, że katolicka Polska znalazła się obecnie w czołówce wymierających krajów?

Umieliśmy żyć i rozwijać się w okresie niewoli, natomiast w czasie wolności giniemy. Składamy to chętnie na istniejące ciągle braki ekonomiczne. Ale przecież ubóstwo dokuczało nam i dawniej, a mieliśmy rodziny „kwitnące dziećmi”, wiedząc o tym, że „kołyski to potęga”. To prawda, że panuje dziś dość powszechny niedostatek ekonomiczny rodzin. Ale czy rodziny żyjące dostatnio kochają dzieci i wydają je na świat? Tu nie sprawy gospodarcze mają ostatnie słowo, ale Pan Bóg – Stwórca i Odkupiciel świata. Rodzice zaś będą tylko wtedy szczęśliwi, gdy zrozumieją, że są współpracownikami Boga w obdarowywaniu człowieka życiem.

Wszystko wskazuje na to, że ma u nas miejsce negacja encykliki Humanae vitae, a więc odwracanie się od Przykazań Bożych i od Magisterium Kościoła, które ich naucza. I tak, może nawet dumni z naszej pobożności, schodzimy na ścieżki neomaltuzjanizmu szybciej jeszcze niż inni.

To jakiś bolesny paradoks, że ledwie odszedł z tego świata Sługa Boży Jan Paweł II, którym się chlubimy, a który mówił o sobie: „Jestem Papieżem życia i odpowiedzialnego rodzicielstwa”, już teraz w jego ojczyźnie rodzi się najmniej dzieci.

Przybywając do Ojczyzny jako Papież całował ziemię, składając, jak mówił, pocałunek czci i wdzięczności na ręce Matki. Czy Ojczyzna jest jeszcze Matką? Czy uczy nią być? Czy uczy mężczyznę być ojcem?

Idziemy ku zniweczeniu naszych obyczajów, a zarazem naszej egzystencji. Nikt nam życia nie zwróci. Gdy go nie ma, jest po prostu absolutna pustka.

Ocalić nas może Boża Prawda o jedności powołania do małżeństwa i do rodzicielstwa.