Drukuj

„Liczę się z każdym słowem i ważę każde słowo”. - Arcybiskup Kazimierz Majdański jako kaznodzieja (na marginesie “Homilii fatimskich”)*

W wielorakim dorobku Księdza Arcybiskupa miejsce zupełnie osobne zajmuje posługa słowa. Poszczególne jej etapy - udokumentowane w szczecińskim okresie niemal kompletną edycją kazań, homilii i konferencji - kształtowały przestrzeń duchową ziem nad Odrą i Bałtykiem. Najodpowiedniejszym określeniem samorozumienia istoty kaznodziejstwa Arcybiskupa są słowa wypowiedziane w jednej z “Homilii fatimskich”: “Liczę się z każdym słowem i ważę każde słowo”. Wyrażają one głębokie poczucie odpowiedzialności za słowo, które wszakże zdolne jest kreować rzeczywistość.

Lektura zachowanego skryptu wykładów homiletyki, jakie Ks. Profesor Majdański głosił we włocławskim seminarium w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych, przekonuje, że kształtowanie się jego świadomości kaznodziejskiej dokonywało się dzięki odchodzeniu od schematycznych ujęć przedwojennych podręczników. Proces ten dokonywał się dzięki refleksji teologicznej, która ostatecznie zaowocowała stworzeniem samodzielnej dyscypliny teologicznej, jak również dzięki wykorzystaniu - poznanej jeszcze w czasach gimnazjalnych - sztuki retoryki. Praktyka kaznodziejska stała się dla Arcybiskupa próbą poszukiwania słowa prawdziwego, głęboko zakorzenionego w słowie biblijnym, a nawet dążącego do identyfikacji z nim.

W retoryce właśnie trzeba szukać korzeni jednej z najważniejszych cech metody kaznodziejskiej Arcybiskupa: argumentacji przy wykorzystaniu amplifikacji - swoistego poszerzania rzeczywistości, odwołującego się do wspólnych wartości i doświadczeń kaznodziei i słuchaczy, a mającym na celu przede wszystkim budowanie i pogłębianie wspólnoty. Procesowi temu podlegają bardzo różne zjawiska, przede wszystkim jednak te, które wiążą się z historią Pomorza Zachodniego. Tak jest właśnie w “Homiliach fatimskich”.

Pomieszczone w tym zbiorze wystąpienia wygłoszone zostały w ciągu kilku miesięcy 1988 r. z okazji peregrynacji figury Matki Bożej Fatimskiej. Podstawę ich stanowiły głównie czytania z Mszy św. o Niepokalanym Sercu Maryi. Pozornie materiał inwencyjny był więc bardzo ograniczony przez okoliczności i teksty biblijne. Co więcej, wielokrotnie punktem wyjścia staje się jeden tylko tekst - ewangelia o dwunastoletnim Jezusie w świątyni i życiu w Nazarecie, a nawet tylko wyjęte z niego słowo czy sformułowanie (np. “z bólem serca”, “stało się”, szukać”). Jednak właśnie jego amplifikacja powoduje, że nie może się pojawić wrażenie monotonii. Podstawą amplifikacji bywa często semantyka miejsca i jego dzieje, przywoływane relacje o objawieniu fatimskim, słowa Jana Pawła II, wreszcie odwołanie się do sytuacji zewnętrznej.

“Homilie fatimskie” są interesujące również dlatego, że tworzą nie tyle zbiór, co cykl o jasno określonej zasadzie konstrukcyjnej: tekst wcześniejszy zapowiada to, co rozwinięte będzie dopiero później; późniejszy zaś dopowiada myśl poprzedniego. Choć kazania te były wygłaszane w różnych miejscach, dla różnych słuchaczy, to jednak widać pomiędzy nimi wyraźne nawiązania; również teologia i sens objawienia fatimskiego odsłaniane są stopniowo, by dojść do polifonicznego kazania ostatniego, sumującego w uroczystej inwokacji do Maryi wszystko to, co stanowiło przedmiot medytacji.

W cyklu fatimskim zostały przywołane zasadnicze tezy nauczania Arcybiskupa, zarówno te związane z teologią małżeństwa i rodziny, jak i z korzeniami Polski i Kościoła na Pomorzu Zachodnim oraz rozumienie roli Kościoła nad Odrą i Bałtykiem w Kościele powszechnym. Te podstawowe tezy historiozoficzne często decydowały o sposobie argumentacji i amplifikacji.

Przyjrzyjmy się tylko jednemu przekładowi, z homilii wygłoszonej w Trzebiatowie. Miejsce to o tyle szczególne, że w roku 1534 podjęta tu została decyzja o proklamowaniu na Pomorzu Zachodnim reformacji, tu właśnie został podpisany “dekret straszliwej niesprawiedliwości”. Czytamy:

“Co to jest za sprawiedliwość? Co to jest za chwała? [...] Rozważajcie, Ukochani: tu, w Trzebiatowie ostała złamana moc, która łamała, która łamała nawet sumienia ludzi i która groziła śmiercią za wyznawanie prawdziwej wiary. Została złamana moc, która tak straszliwie łamała. Gdzie jesteście książęta, którzyście przybyli do Trzebiatowa, by łamać i gdzie jest wasza moc, która łamała nawet ludzkie sumienia? Łuk mocarzy się łamie, a słabi przepasują się mocą”.

Ustęp ten otwiera pytanie retoryczne, odwołujące się do biblijnego cytatu (1 Sm 2, 4), wykorzystanego jako śpiew śródlekcyjny. Stanowi on jednocześnie wstęp do rozważania, opartego na powtarzaniu czasownika “łamać”, odnoszonego do różnych zjawisk. Dalej mamy wartościującą antonomazję “prawdziwa wiara” (zamiast katolicka). Wreszcie szczytem tej rozbudowanej myśli jest oryginalne połączenie toposu “ubi sunt - gdzież są” z apostrofą . Nb. w literaturze nie napotkałem na podobne wykorzystanie tego popularnego wszakże toposu; zwykle służy on do wyrażenia przemijalności i marności. Tu natomiast jest podstawą przeciwstawienia (amplifikacji przez porównanie) protestanckich książąt, którzy pomimo pozorów mocy przeminęli, oraz nas, którzy “jesteśmy [...] budujemy i odbudowujemy”. Perswazyjność tej interrogacji jest wzmacniana przez cytat biblijny oraz jego odniesienie (czy też przystosowanie) do konkretnej sytuacji.

Przykład ten pokazuje również, w jaki sposób w kazaniach Arcybiskupa funkcjonują cytaty, parafrazy i aluzje biblijne. Pismo Święte bywa przecież zarówno źródłem tematu, jak i argumentacji.

Wyprowadzanie całej homilii lub jej obszernego fragmentu z jednego zdania, sformułowania bądź słowa jest o tyle ważnym zabiegiem teologiczno-retorycznym, że pozwala maksymalnie wyzyskać stosunkowo szczupły materiał perykop, oświetlić go z możliwie wielu stron, a jednocześnie spełnić jeden z podstawowych warunków retorycznej inwencji, tj. oryginalność ujęcia tematu. Cytat biblijny zyskuje jednak wymiar egzystencjalny: kaznodzieję interesuje, co on znaczy właśnie dla nas, do czego się odnosi, czego nas uczy. Najbardziej swoiste jest częste przypominanie i uobecnianie wydarzeń oraz wezwań biblijnych, sięgające aż po granicę budowania centonów. Nie idzie więc kaznodziei tylko o to, by raz jeszcze opowiedzieć, ale by uczynić obecnymi słowa, które w kontekście danej sytuacji mogą zabrzmieć bardzo konkretnie i aktualnie.

Na przykład pierwsza część homilii wygłoszonej w Choszcznie została oparta na określeniu: “z bólem serca”, zaczerpniętym ze słów Maryi: “Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2, 48). Jego konstrukcja jest bardzo prosta i ta cecha najlepiej oddaje sens obranego sposobu argumentacji, który polega na przypominaniu i uobecnianiu zdarzeń biblijnych, odnoszonych do danej chwili. Tak więc słowa “z bólem serca” są powtarzane i łączone z różnymi etapami życia Maryi. Kaznodzieja jednak nie komentuje rozmiarów tego bólu, a jedynie stara się tak opisać kolejne wydarzenia, by przy użyciu możliwie niewielu słów sugerować, że towarzyszące im okoliczności były niestosowne nie tylko wobec rangi osób, ale również dla zwykłych ludzi:

“Jaki ból serca tej Matki, gdy widziała, że dla Jej Synaczka na ziemi znalazła się tylko stajenka betlejemska, dla Jej Synaczka i dla Syna Bożego. I nie było kołyski. I nie było ślicznego łóżeczka. Był żłób i było siano dla bydląt”.

Jedną z funkcji, jakie towarzyszyły takiemu właśnie kształtowaniu tekstu, było dyskretne budowanie klimatu, niezbędnego przecież dla każdego, kto pamięta o tradycyjnych zasadach retoryki, wśród których jest również przekonanie, że właśnie poruszenie emocji pozwala zdobyć słuchaczy i porwać ich wolę.

*Obszerne analizy “Homilii fatimskich” przedstawiłem na sympozjum “Retoryka - Literatura - Perswazja” (Instytut Badań Literackich PAN, październik 1994 r.) oraz “Biblia w kulturze” (WSP w Słupsku, grudzień 1994).

Szczecin

Piotr Urbański 

(tekst opublikowany w książce: Facere Voluntatem Tuam, Szczecin 1995)